|
Historię
Gniewki opowiedziała mi
jedna |
|
|
|
|
|
Koza o wdzięcznym imieniu Lucy, nazywana przez nas “po domowemu” Koziulą przyjechała do nas po tym, jak została znaleziona w lesie. Byliśmy uprzedzeni, że jest w nie najlepszym stanie, że nie chodzi, ale to co zobaczyliśmy, przeszło nasze najgorsze oczekiwania: z samochodu została wyniesiona na kocu i nie dość, że nie mogła o własnych siłach zrobić kroku, to nie była nawet w stanie samodzielnie utrzymać głowy w górze. |
|
|
![]()
|
Trafił do nas 29.12.01. I był to dla Misia najwyższy czas, bowiem od trzech dni leżał w zaspie śniegu, przy temperaturze – 15 stopni ! Leżał na poboczu drogi, potracony przez samochód z przetraconym kręgosłupem. Leżał, czekał, nie tracił nadziei. Choć chwilami ciężko było być dobrej myśli... Tylu ludzi przejeżdżało, przechodziło obok ale Misia nikt nie widział. A on leżał sobie cichutko, pogodzony z losem.
|
|