Pluto
trafił do nas, jako zupełnie zagłodzony
szczeniak, co widać na jednym ze zdjęć.
Ledwo stał na
nogach, bał się każdego ruchu. Na każdy
gwałtowniejszy ruch w jego stronę piszczał
przeraźliwie i wyciągał przed siebie łapy,
jakby chciał się osłonic. Pierwszy raz
widziałam coś takiego.
Teraz jednak
Pluto już zupełnie nie przypomina dawnej
chudzinki. Wyrósł na potężnego psa. Jednak
mimo swojej postury jest psiakiem zupełnie
łagodnym i świetnie nadawałby się również do
domu, w którym są dzieci.
Potrafi jednak
zaszczekać i skutecznie odstraszyć obcych.
Pluto został więc adoptowany przez pewną firmę
jako pies stróżujący... Warunki bardzo dobre,
tylko... okazało się, że Pluto zupełnie nie
nadaje się do pełnienia powierzonych mu
obowiązków. Zbyt łagodny i delikatny jest ten
nasz Plutuś. Długo nic się nie działo i
zdawało się, że nikogo nie wzruszają te oczy,
ten smutny psi pyszczek...
I wtedy stał
się cud :) Zadzwoniła Pani, która miała już
jednego psa, ale nie potrafiła przejść
obojętnie obok zwykłego kundelka tak bardzo
doświadczonego przez los!
I proszę tylko
spojrzeć na zdjęcia. Jaki szczęśliwy
i kochany jest nasz Pluto, jak wspaniale
prezentuje się na kanapie!
Z całego
serca dziękujemy Pani za tę decyzję.
Podarowała Pani naszemu Plutkowi najlepszy dom
pod słońcem.
Nowe wieści o
Plutusiu znajdziecie Państwo
TUTAJ |