Bokser, którego historia mnie poruszyła!

Tego dnia miałam zupełnie inne plany i już praktycznie wychodziłam z domu, kiedy zatrzymał mnie telefon. Po wysłuchaniu Pani, która zadzwoniła wszystko inne przestało być ważne - natychmiast wsiadłam w samochód i pojechałam do małej wsi niedaleko Błaszek. Prawie 100km ! Jechałam tak szybko, jak jeszcze nigdy w życiu i tak dociskałam gazu, iż o tym, że skręciłam w złą stronę przekonałam się dopiero po 20 kilometrach. Jednak historia, którą usłyszałam poruszyłaby chyba każdego.  Pies, któremu samochód urwał łapę leży od trzech tygodni przy posesji Pani, która do nas zadzwoniła a której nikt nie chce mu pomóc. Kiedy dojechałam na miejsce i usłyszałam całą historię jeszcze trudniej było mi w to wszystko uwierzyć. Ranny pies przeczołgał się z jezdni i leżał niedaleko posesji Pani Grażyny i Jej rodziny. Był tak dramatycznie zagłodzony, że nie miał siły sam ustać na nogach. A miał ich już, niestety, tylko trzy, gdyż jedna została urwana przez samochód
i trzymała się na skrawku skóry. Na głowie miał głębokie rany.

Pani Grażyna wraz z synem przyniosła konającego psa w pobliże domu i próbowała znaleźć dla niego pomoc. Zadzwoniła do urzędu gminy w Błaszkach, gdyż to właśnie urząd zobowiązany jest na mocy ustawy o ochronie zwierząt do opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Niestety nie uzyskała tam żadnej pomocy. Odpowiedzialne za opiekę nad zwierzętami urzędniczki poinformowały ją, że "skoro się psem zajęła, to jest to już jej pies" i rzuciły słuchawkę! Mimo, iż doskonale wiedziały
w jakim stanie jest pies. Pani Grażyna wezwała, więc lekarza, który odciął wiszącą na skórze łapę, zaordynował leki i nadal szukała pomocy.                    WIĘCEJ