ODNALEZIONE SZCZĘŚCIE

 

Wczoraj przyszła do naszej fundacji pani chcąca adoptować szczeniaka, najlepiej owczarkowatą suczkę. Oglądać przybyła cała rodzina wraz ze wsparciem, w sumie
7 osób!

Pokazaliśmy nasze psiaki, a w trakcie rozmowy Pani opowiedziała nam, jak
z nadzieją jechała dwa dni wcześniej do schroniska, bo na stronie schroniska wypatrzyła psiaka bardzo podobnego do jej zaginionego dwa  lata wcześniej Dżekiego. Na miejscu okazało się jednak, że piesek choć podobny, Dżekusiem nie był.

Szczerze mówiąc nie wiem, jakim torem pobiegły moje myśli, faktem jest, że zapytałam panią, jak piesek wygląda, bo może trafił do nas.
Zupełnie wydawałoby się bez sensu, skoro pies zaginął przed dwoma laty. I wtedy okazało się, że pani zupełnie przypadkiem ma przy sobie jego zdjęcia.

Pani zdjęcia wyjęła a ja osłupiałam!

Poprosiłam tylko męża, aby wyprowadził Benka, zwanego "po domowemu" Rudym. I wtedy się zaczęło! Pani zrobiła mu milion zdjęć, obdzwoniła całą rodzinę, część rodziny przyjechała, jako komitet powitalny.

A co na to Benek/Rudy/Dżeki? PO powrocie do domu bezbłędnie skręcił pod właściwe drzwi
i położył się na swoim ulubionym miejscu pod stołem w kuchni. Radości z obu stron nie było końca: wszyscy go głaskali a on podchodził po kolei do każdego, wywalał się " do góry kołami" i uprzejmie dawał się głaskać. A jeszcze większą sensację wzbudził następnego dnia, kiedy poszedł ze swoją Panią na spacer: nie było sąsiada, który nie stanąłby jak wryty i nie wierzył własnym oczom.

Jest to jedna z fajniejszych historii, która nam się przydarzyła.