KIRĘ
po raz pierwszy zobaczyłam na środku bardzo
ruchliwej jezdni. Biegała we wszystkie strony,
chyba tylko cudem, unikając rozjechania przez
5 samochodów jednocześnie! Kompletnie nie
reagowała na wołanie. Kolejny cud spowodował,
że jednak udało mi się zgonić ją z tej jezdni.
Niestety mimo wołanie nie chciała podejść.
Na szczęście
zaczęły pomagać mi okoliczne dzieciaki i
wspólnymi siłami udało nam się zagonić na
jedno z podwórek.
W międzyczasie dowiedziałam się kto jest
właścicielem suczki. Jednak pani stwierdziła,
że to nie jej pies. Okazało się, że przez cały
czas kiedy Kira wystraszona biegała między
samochodami i tramwajami, mogąc w każdej
chwili stracić życie a my przez cały ten czas
próbowaliśmy ją złapać, jej pani beztrosko
rozmawiała z sąsiadką...
Po chwili
pojawił się również właściciel, który
oświadczył nam, że suczki nie chce!
Było jasne, że
nie ma juz o czym rozmawiać i tak Kira trafiła
do nas.
Cieszyliśmy
się, że suczka żyje, choć była bardzo
przestraszona i zabiedzona. Nie wykluczone, że
była przez swoich państwa bita, bo początkowo
była bardzo nieufna. |