



|
KAJTUŚ - wspaniały dzielny psiak!
Kajtuś jest
pieskiem "upolowanym" i to
z dużym wysiłkiem, bo bardzo nie chciał się
dać upolować!
Wracając ze
sprawy sądowej dotyczącej lekarza weterynarii,
który zamiast ratować zwierzęta z wypadków,
usypiał je, postanowiłam pojechać skrótem.
Wielokrotnie już w życiu miałam takie
przypadki, że nagle, nie wiedzieć czemu,
pojechałam inną drogą niż zwykle. Tak bez
powodu, pod wpływem impulsu... I zawsze wtedy
okazywało się, że pojechałam tam "po coś", bo
po drodze znajdywałam zwierzaka potrzebującego
pomocy. Tak było i w przypadku Kajtusia.
Nagle, jadąc
drogą przez las, zauważyłam, biegnącego
skrajem drogi, niedużego psiaka. Nigdzie w
okolicy nie było widać domów,
z których ten maluch mógł ewentualnie wydostać
się "na spacer". Próbowałam do niego zagadać,
zachęcić, aby dał się zabrać, ale Kajtuś był
nieugięty... Mimo, że bardzo kulał, twardo
biegł przed siebie, nie reagował na moje
zaczepki a wystawiane na poboczu drogi
jedzenie i picie omijał szerokim łukiem.
I biegł, biegł i biegł... Chyba jakieś 5
kilometrów! Kilka razy mijaliśmy jakieś boczne
drogi, w które Kajtuś skręcał a we mnie rosła
nadzieja, że za kolejnym zakrętem zobaczę dom
i ludzi, którzy właśnie go szukają...
|
Niestety, żadna z tych dróg nie była drogą do
domu! Byłam już gotowa się poddać i
zrezygnować, tym bardziej, że każda moja
interwencja kończyła się ucieczką Kajtusia w
las, lub wbieganiem na ruchliwą ulicę, gdzie
bez przerwy jeździły samochody! Jednak trudno
mi było tak po prostu odjechać i udawać, że
nic się nie stało, że na swojej drodze nie
spotkałam Kajtusia... Nie mogłam przecież
zostawić go samego, na pastwę losu!
Postanowiłam zatem zmęczyć go na tyle, żeby
wreszcie skapitulował i pozwolił sobie pomóc!
I jak to w życiu bywa, moja cierpliwość
została w końcu nagrodzona. W pewnej chwili
Kajtuś, zbiegł nagle z drogi i podbiegł w
kierunku stawu, który znajdował się w okolicy.
Był już tak zmęczony nieprzerwanym biegiem i
tak spragniony, że od razu wszedł do wody a
kiedy wyszedł i zobaczył mnie stojąca
nieopodal uznał, że i tak się nie odczepię
i... o dziwo, podczołgał się pod moje
nogi i tam położył! Od razu pojechałam z
Kajtusiem do lecznicy, gdzie okazało się, że
ma stare, nie leczone złamanie tylnej nóżki
(prawdopodobnie po wypadku komunikacyjnym) i
uraz kręgosłupa, który spowodował kłopoty z
oddawaniem moczu. Niestety, Kajtuś
samodzielnie nie siusia. Jego pęcherz trzeba
opróżniać mechanicznie. Trzeba to robić bardzo
regularnie, bo zatrzymanie moczu jest
bezpośrednim zagrożeniem życia! Kajtuś jest
intensywnie leczony i mamy nadzieję, że kiedyś
będzie
w stanie załatwiać się samodzielnie. Kajtuś
potrzebuje kochającego, cierpliwego
i odpowiedzialnego domu. Mimo cierpienia
Kajtuś jest niesamowicie pogodnym psem,
wiernie wpatrzonym w człowieka. Nie sposób nie
zakochać się w jego spojrzeniu, delikatności,
oddaniu
i odwadze! Mamy nadzieję, że Kajtuś wróci do
zdrowia i znajdzie kochający dom. To
niewiarygodny i cudowny pies. Gdyby znalazł
dom, bylibyśmy najszczęśliwsi na świecie!
Jeśli ktoś
chciałby adoptować pełnego słodyczy Kajtusia,
prosimy o kontakt
telefoniczny:
783 705
010 lub 669 70 50 10
albo mailowy:
fundacja.azyl@interia.pl
|
|
|